"Śmierguśnicy" czyli o wielkanocnych wróżbach dziołszek na wydaniu na Śląsku.
W Wielką Sobotę dziewki otwierały modlitewnik w dowolnym miejscu, dając go na noc pod poduszkę. Następnego dnia czynność tę ponawiały. Odległość między dwoma przypadkowymi stronami wyrokować miała większe lub mniejsze powodzenie w nadchodzącym roku.
Praktyki wielkanocne
Podobne praktyki robiły panny z sennikami. Treść pierwszego ustępu otwartego w Wielkanoc na dowolnej stronie sennika miała się spełnić w najbliższym czasie. Dziewczyna zaś, która z soboty na niedzielę spała w brudnej koszuli, miała nigdy nie wyjść za mąż. W sobotę wielkanocną dziewczęta malowały, następnie święciły jajka, którymi potem obdarowywały swoich kawalerów. Przed świętami przygotowywano też "murzyny" czyli "szołdry" – mięso lub wędlinę zapiekaną w cieście, którą otrzymywał każdy z domowników. Panny oczywiście najładniejsze, gdyż właśnie nimi częstowały w Wielkanocny Poniedziałek swoich narzeczonych.
Gdy nadszedł poniedziałek
Młodzian chodzących z sikawkami i oblewających szczególnie dziewczęta w Poniedziałek Wielkanocny nazywano "Śmierguśnikami". Słowo "Śmigus" – oznaczało uderzenie gałązką lub polewanie wodą, natomiast "dyngus- dyngować" – to otrzymywać wykup. Tradycyjny "lany poniedziałek" czyli "śmigus – dyngus" oznaczał "chłostanie" brzozowymi lub wierzbowymi "bacikami" dziewcząt oraz obdarowywanie przez nie oblewających prezentami.
Śląsk Cieszyński - ciekawostki
Na Śląsku Cieszyńskim chłopcy uderzali dziewczęta "słodkim drzewem" czyli pędami trzciny cukrowej, a następnie oddawali je swoim wybrankom. One zaś na znak wzajemności zjadały "słodkie drzewko" i częstowały narzeczonych w karczmie wódką. "Śmigus-dyngus" był więc swoistą formą zalotów. Chłopcy najczęściej odwiedzali domy urodziwych dziewcząt:
"Przyszliśmy tu po śmirguście,
piyknie dziouchy polejemy,
Dejcie kołaczki cukrowane,
dejcie jajce pięć,
a byda wasz zięć"
Panienki na wydaniu uważały odwiedzenie ich przez "dynguśników" za wyróżnienie i przejaw sympatii. Pominięcie domu przez młodzieńców stanowiło duży afront. Istniał bowiem przesąd, iż mocno polana dziewczyna i "wysuszona karwaczem"(rózga wiklinowa) rychło weźmie ślub. Tak więc, im lepiej "wyśmiergusowana" panna, tym większe będzie miała powodzenie u młodzieńców. Chłopcy wyruszali pod dom swej wybranki już po północy, by nie zostać uprzedzonym przez innego "zalotnika".
Przesądy przed wojną
Na Śląsku przed wojną panował przesąd, że parobczak, który oblał dziewczynę zostanie jej mężem. Panny "za polanie" dawały swym kawalerom pisanki oraz "murzyny". Chłopak musiał go napocząć, bo w przeciwnym razie skazany byłby na niewierność w małżeństwie. Nieobdarowanie "polewającego" jajkami lub "szołdrem" były wielkim uchybieniem tradycji i powodem do obrazy przez wielbiciela. W domach, gdzie mieszkało kilka panienek przygotowywano często nawet około setki jajek- kroszonek, by wystarczyło dla adoratorów i żaden nie poczuł się urażony. Na barwnych kraszankach wypisywano (wyskrobywano) często różne sentencje i deklaracje miłosne. Wtorek po świętach wielkanocnych zwany był "babskim śmiergustem" i wtedy to dziewczęta w ramach "słodkiej zemsty" polewały kawalerów.
Przysłowia:
"Sprawił im dyngus"
"Tylko jedna nocka będzie wielkanocka"
Napisano na podstawie:
1. Jerzy Pośpiech; Zwyczaje i obrzędy doroczne na Śląsku; Instytut Ślaski w Opolu; Opole 1987r.
2. Zespół Redakcyjny pod kierunkiem Juliana Krzyżanowskiego, "Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich", Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1972r., tom pierwszy i trzeci